środa, 8 września 2010

Moje Najlepsze Filmy :D

                                                      KOSZMAR Z ULICY WIĄZÓW

Wybierając film do mojego klubu, często szperam w tytułach pochodzących z lat 90. czy początku XX wieku. Unikam raczej lat 80. ze względu na szczery podziw, którym darzą tamtejszy klimat panujący w praktycznie każdym horrorze. Lata 50. wydają się raczej oczywistym wyborem w wielu przypadkach, bowiem nikt nie szył tak badziewnych monstrów i nie wyrażał tak absurdalnych pseudo-naukowych opinii jak tamtejsi twórcy gatunku. Często jednak zapominam, że czasem nie trzeba zupełnie zagłębiać się w przeszłość, ponieważ to, co najgorsze z najgorszych często znajduje się tu i teraz.

To, że złe horrory charakteryzują się tym, że są nieudolną kopią świetnego oryginału wiemy wszyscy. Oczywiście wszędzie zdarzają się wyjątki, jednak zazwyczaj to remake albo sequel nawala. Zanim powstał film, którego recenzję napiszę, producenci powinni byli zadać sobie proste pytanie: “Co powstanie jeżeli zrobimy ni to remake ni to sequel beznadziejnego sequela?”

Co więc łączy Emmeta z Twilight, faceta od teledysków Green Day i Dee Dee z Zagubionych?




                                                     Ten facet. Albo raczej o mój boże to coś:






Recenzję poprowadzę w formie wyimaginowanej rozmowy z twórcami Koszmaru z Ulicy Wiązów. Jest bowiem tyle pytań, na które chciałabym znać odpowiedź.

Pytanie pierwsze: Dlaczego Freddie wygląda jak człowiek-jaszczurka?

Michael Bay (ehhhh), producent: Podczas kręcenia Koszmaru z Ulicy Wiązów udało nam się wpadać na plany innych filmów. Często twórcy wymieniają się między sobą pomysłami, itd. Jako wielki fan dobrego kina, moim największym marzeniem było spotkanie Herzoga. Pewnego dnia będąc w Nowym Orleanie zauważyłem, że kręci swój nowy film, Bad Lieutenant. Zauważyłem, że na planie Herzog używa żywych iguan. Jaszczurkowość Freddiego jest więc ukłonem w stronę mojego mistrza.

Samuel Bayer, reżyser: Prawda jest taka, że przepiliśmy te 35 milionów dolarów i nie stać nas było na nic lepszego niż jaszczurkę.

Pytanie drugie: Czy tworząc film nie czuliście, że w jakiś sposób beszcześcicie legendę oryginału?

M.B.: Pojawiły się wyrzuty ze strony fanów, jednak kiedy przypomnieliśmy im o filmie Freddie vs Jason doszli do wniosku, że może nam wyjść całkiem niezły film.

S.B.: Nie widziałem oryginału, ale słyszałem, że jest straszny. Kino powinno walczyć z pewnymi wzorcami, obalać schematy, niszczyć stereotypy. Dlateczego zakładamy, że jak coś jest horrorem to od razu ma być straszne?

Pytanie trzecie: Jednak z punktu widzenia niekonsekwencji fabuły, słabej gry aktorskiej i wyjątkowowo nieprzekonującego Freddiego, możnaby w sumie określić ten film jako całkiem straszny horror.

M.B.: W tym momencie nasz film jest traktowany zbyt ostro. Oczywiście, że oryginalny Koszmar był wręcz sławny z produkcji przyszłych gwiazd, ale my też mamy się czym pochwalić. Występuje tu na przykład… jak on się nazywa? Shia Le…

S.B.: Nie, tym razem go nie ma.

M.B.: Megan Fox?

S.B.: Jakimś cudem nawet ona odmówiła.

M.B.: Robert Pattinson?

S.B.: Ciepło…ciepło… inny bohater Zmierzchu.

M.B.: Wilkołak?

S.B.: Nie, nie. Kellan Lutz gra w naszym filmie!

M.B.: Kellan kto?

S.B.: Grał też w reklamie bielizny.

M.B.: A. No właśnie. Kellan Lutz jest jedną z gwiazd w naszym filmie. Aktor, który gra Freddiego grał w The Watchmen. To kwestia czasu zanim staną się Johnnym Deppem naszego pokolenia


Pytanie czwarte: Nie chcę zdradzać tajemnicy filmu, ponieważ jestem pewna, że dla większości przyczyna, dla której morduje Krueger może okazać się conajmniej szokująca. Skąd wybór takiego własnie powodu?

M.B.: Peter Jackson nakręcił właśnie The Lovely Bones. My pokazujemy dokładnie tą samą historię z nieco innej perspektywy.

S.B.: W sumie to bardzo trafne porównanie, The Lovely Bones. Uważam, że nasz film ma również niezwykle efekty wizualne, które niejednego z was powalą na kolana. Weźmy na przykład tą scenę, w której korytarz zostaje zalany krwią.

Ja: Szczerze powiedziawszy to ta krew wydawała mi się nieco zbyt gęsta.

S.B.: Bo to krew ze snu. Ona jest gęstsza. Poza tym to, że w pewnej scenie twarze wychodzą ze ściany. Widzieliście coś takiego wcześniej? Nie sądzę.

Pytanie szóste: Tak, niesamowicie “zaskakujące” są również sceny, w których napięcie narasta, żeby nagle Freddie pojawił się zupełnie niespodziewanie za bohaterem. Skąd ten oryginalny pomysł?

M.B.: Wszystkie horrory bazują na tym samym sposobem straszenia. Najpierw narasta muzyka, potem jednak nic się nie dzieje i nasza bohaterka uspakaja się, tylko po to, by po odwróceniu się, wpaść na potwora. Temu momentowi w filmie zawsze towarzyszy taki głośny dźwięk. Ja i Samuel stwierdziliśmy, że podejdziemy zupełnie inaczej do tematu. Najpierw słyszymy narastającą muzykę, więc publiczność spodziewa się, że Freddie zaraz się pojawi, ale nagle, kiedy już jesteśmy, muzyka cichnie i okazuje się, że Freddiego nie ma. Nasza bohaterka oddycha z ulgą, odwraca się i uwaga uwaga! Tam jest Freddie!

Ja; Doprawdy, zaskakujące.

S.B.: Ja też byłem po prostu wstrząśnięty. Tak samo jest scena, w której bohaterka leżąc na łóżku podczas snu zaczyna unosić się w górę. Kamera jest tak jakby z sufitu, to bardzo innowacyjne.




 W następnej częsci zrecęzuję film "Oko"